Jesteśmy już po majówkach. Większości z nas udało się doładować akumulatory, nabrać znów ochoty do codziennych wyzwań. Bez wentylu bezpieczeństwa dzięki któremu czasem można spuścić ciśnienie z naszych głów nasza praca, nawet jeśli wynika z powołania, może przemienić się w katorgę. Brak wypoczynku czasem zaburza nasze zdolności oceny sytuacji… może nie „czasem”, bardziej „prędzej czy później”, a każdy kolejny dyżur tylko to pogłębia.
Pytanie czy wypoczynek załatwia sprawę? Ten majowy tydzień dał mi do zrozumienia, że nie, a przynajmniej nie do końca. Zaznaczam od razu, że ten tydzień był moim pierwszym urlopem od 5 lat. Urlopem od początku do końca, z czystą głową. Z mojej perspektywy pracoholika to jednak za mało. Wiem, że dla większości z was pewnie też. Co dalej?
Nie potrafimy wypoczywać. Często nie możemy sobie pozwolić by na wyjazd nie zabierać ze sobą telefonu służbowego, a nawet jeśli jakimś szczęśliwym trafem nam się rozładuje to rezolutny klient znajdzie nasz prywatny nie wiadomo jak. I tak oto do naszego plecaka lub walizki mimochodem pakujemy naszą pracę, chociażby w malutkiej saszetce, albo w etui od okularów.
Innym problemem jest odnalezienie się w nowej sytuacji jaką jest wypoczynek. Pierwszy dzień gapisz się w sufit i zastanawiasz się jak żyć i co tutaj zrobić? Nie martw się! Nie ty jeden.
Po urlopie wracasz do szarej rzeczywistości i skaczesz w młyn pracy. Często zdarza się, że urlop narobił Ci zaległości, poczekalnia pęka w szwach od stęsknionych klientów, czasem wręcz oburzonych, że śmiałeś wyjechać i jeszcze na dodatek beszczelnie nie mieć zasięgu. Czy oby na pewno naładowałeś się do końca czy tylko dolałeś parę litrów by nie świeciła się rezerwa?
Czujesz ten smród spalenizny? To ty! Wypalasz się. Sorry.
Brutalna prawda, jak w piosence „Dorosłe dzieci” Turbo.
Nauczyli Cię cyklu Krebsa i leczenia ran
Nawbijali Ci mądrości do łba
Powtarzali czym psa leczyć czym nie
Przekonali, co jest domięśniowe co podskórne
(…)
nie zostało pominięte już nic
tylko jakoś wciąż nie wiemy jak żyć…
co nie?
Uczelnia nas na to nie przygotowała. Studia stres, staż stres, pierwsza praca stres. Walczymy z nim po omacku. Czasem bagatelizujemy ten problem, mówiąc sobie, że jakoś to będzie, że w przyszłym roku damy sobie więcej luzu oszukując sami siebie. Zamiatamy problem pod dywan. Ja tak robiłem, przyznaję się bez bicia. Nie chcę być waszym mentorem, bo się w tej materii nie sprawdzam. Pracując od początku minimum półtorej etatu miesięcznie, uciekając przed problemami w pracę jestem niestety kiepskim doradcą. Zdałem sobie sprawę jednak z tej ważnej sprawy, że nie ważne jak będę dobrze leczył swoich pacjentów, jeśli sam nie wyleczę się z mojego problemu to nic z tego. Rozwiązań nie znajdziemy w podręcznikach akademickich. Częstym wrogiem trafności naszych diagnoz jest nie tyle nasz brak wiedzy co często brak snu, brak odskoczni.
Jak sobie z tym poradzić?
Jeżdżę często na konferencje, chyba już nawet za często, jestem w trakcie drugiej specjalizacji. Spotykam się z wami to na obiedzie, to na piwie „pokonferencyjnym”. Rozmawiamy. Po jednej z konferencji już wiem, że rok 2018 to rok szkoleń miękkich. Nadszedł czas by lekarz w pierwszej kolejności mógł pomóc sobie by pomagać innym. Konkurencja na rynku, prędkość jaką nabiera nasza branża sprawia, że musimy pędzić. Stojąc w miejscu, w pewnym momencie okaże się, że idziesz do tyłu. To już się dzieje!
Stąd powstała potrzeba szkoleń i warsztatów z tej niedocenionej wiedzy. Cieszę się, że tego typu eventy powoli wychodzą z cienia i nieśmiało wkradają się w nasze kalendarze wydarzeń weterynaryjnych. Staromodne „trzeba zapi******* młody” zmienia się w „pracuj mądrze, nie ciężko”.
Po tych kilku latach w branży już wiem, że wypalenie zawodowe i przeładowanie obowiązkami staje się wrogiem u bram z którym trzeba zacząć walczyć.
Dzięki wiedzy wiedzy weterynaryjnej wiem, że pies nie może dostać zawału, pytanie czy mogę przed nim uchronić siebie?
Z bardzo ciekawą ofertą w tej sprawie wychodzi Etovet (link na dole artykułu). Z nadzieją zapisałem się na to szkolenie, po cichu licząc, że pomoże mi rozwiązać kilka moich problemów. Na pewno relacje z eventu przeczytacie na łamach tego portalu.
Rozwiązania, które sprawdzały się naście lat temu w wypadku innych lecznic są już obecnie przestarzałe i nieaktualne. Potrzebujemy lepszych i nowszych narzędzi zarządzania naszym czasem i zasobami. Według mnie lepszym rozwiązaniem jest zasięgnięcie rad specjalistów niż często starszych kolegów po fachu, którzy zamiast merytorycznej odpowiedzi udzielą Ci informacji, że za ich czasów to było ciężej, szczaw i mirabelki, a człowiek się cieszył, że praca była.
Dbajmy o siebie, w dobie olbrzymiej konkurencji, przestarzałego prawa dotyczącego reklamy i sporej presji środowiska lekarz poświęca dużo więcej czasu na to by się wybić i coś osiągnąć. Kluczem jest nie tylko to żeby pracować, ale by pracować tak, aby nie zwariować.